Japońska harmonia, przebój sukulentów i nasycenie kolorów!

Od czasu mojej ostatniej wizyty na festiwalu IGA minęły 3 miesiące. Jakoś ciągle było coś i nie mogłam się zebrać do napisania krótkiej relacji.  Może i lepiej że dopiero teraz się za to zabieram, bo wrażenia trochę się zatarły, a pisąc będę mogła sobie wszystko odświeżyć. 😉

IGA to międzynardowy festiwal ogrodów odbywający się w Berline

Ścieżkami w japońskim stylu

Kiedy  zadaję sobie pytanie, co mi się tam najbardziej podobało, to odpowiedź przychodzi jedna: ogród japoński! Jest absolutnie fenomenalny. Zachwyca swoim układem, pełnym ścieżek, ciekawych zakamarków, niesamowitych perspektyw; doborem roślin, zgodnym z wytycznymi ogrodu japońskiego. Jest to świetne realizacja stylistyki ogrodu japońskiego. W efekcie powstał ogród, który nie może się nudzić, który uspokaja, pozwala na wyciszenie i z którego nie chce się wychodzić.

Myślę, że ogród ten stał mi się tak bliski ze względu na moje poszukiwania sposobu na wprowadzenie filozofii „mindfulness” do mojego życia. Ogród ten wpływa kojąco i zachęca, żeby się chwilę zatrzymać.  Trzeba to zobaczyć i poczuć.

Najpiękniejszy taras tego roku

Drugi ogród, obok którego nie mogłam przejść obojętnie to taras, na którym w wielkich donicach były kompozycje z sukulentów. Po prostu szał!! Pomysł absolutnie genialny.


Subtelne kolory, ostre faktury kolców kontrastujące z delikatnymi trawami i do tego fenomenalne ogromne donice tworzyły wyjątkowo oryginalne kompozycje rzadziej spotykanych w ogrodach. Do tego pergola i ciekawy zestaw wypoczynkowy z wysokimi krzesłami, a wszystko utrzymane w super modnych szarościach.  Wszystko to tworzyło taras tak wyjątkowy i hipnotyzujący, że trudno było przejść dalej.

A było gdzie iść, bo ogród sukulentów był pierwszym z dziesięciu małych ogrodów, z którzy każdy to osobna bajka. Ogród tropikalny, ogród-ul,  ogród grysowy… W zasadzie w każdym mogłabym siedzieć godzinami i wypatrywać ciekawych rozwiązań. Charakterystyczne było to, że w tych ogrodach w zasadzie nie było trawników. Odzwierciedla to coraz powszechniejszy trend rezygnacji z murawy na rzecz powierzchni utwardzonych lub rabat roślinnych. Inną powtarzającą się cechą były różnego rodzaju donice, zazwyczaj większe i będące ścieśle powiązane z kompozycją ogrodu. Myślę, że trend ten będzie się coraz bardziej rozwijał, gdyż takie duże pojemniki wyglądają rewelacyjnie i dają wiele możliwości, szczególnie kiedy mamy taras lub duży balkon. Mam nadzieję, że w Polsce oferta donic będzie rozwijała się równie prężnie 😉

Szaleństwo kolorów

Wreszcie na festiwalu moją uwagę zwróciły kolory. Kwiaty kwitły wszędzie. Wzdłuż ścieżek znajdowały się rabaty, gdzie królowały kontrastowe kolory, tak modne w tym sezonie. Ogród różany powodował prawdziwy zawrót głowy, nie wiadomo było gdzie patrzeć, kolorów było tysiące, a każdemu towarzyszył zapach. Ogród orientalny to miejsce, gdzie kolorowe były podłogi, ściany i chciało by się powiedzieć niebo. Kolory grały ogromną rolę w całym parku i można było  niego wyjść naprawdę „nasyconym”.


Ale też miało się wrażenie, że nie były one przypadkowe, każdy odcień był dobrze przemyślany, aby odgrywał swoją rolę. Jest to szczególnie ważne, kiedy chce się mieć naprawdę dużo barw w ogrodzie. Warto dobrze przemyśleć dobór kolorystyki, aby nie powstał totalny misz-masz.

Po prostu trzeba jechać

Podsumowując, festiwal zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Realizacje na wysokim poziomie, ogrody świata oddające styl poszczególnych typów ogrodów, ciekawe rozwiązania będące źródłem wielu inspiracji to prawdziwa uczta dla miłośników ogrodów. Do tego park ma bardzo wiele atrakcji, jak labirynt (w którym naprawdę idzie się zgubić), muszla koncertowa, kolejka linowa i wiele innych, które sprawiają, że dzień w nim spędzony będzie pełen wrażeń również dla Waszych towarzyszy.

 

Dodaj komentarz